Przyszłam po Małgosię do żłobka. Po sali miotał się kolega Daruś z zabawkowym telefonem w łapce. Natomiast Małgosia oświadczyła, że nie może iść do domu, bo musi bawić się tymże "telehonem". Dogadałyśmy się, że w domu pobawi się swoim prywatnym telefonem i poszłyśmy.
W domu dziecię czym prędzej znalazło swój "telehon" i ochoczo zaczęło dzwonić. Najpierw zirytowana kręciła głową, mamrocząc pod nosem, że ktoś "nie obiela".
Po czym usłyszeliśmy:
- Cio tam, Galusiu? Jeśteś w ziobku? Nie obielałeś! Nie obielałeś juś!
Tu nastąpiła chwila wymownej ciszy, a następnie Małgosia odsuneła telefon od ucha i z nowym zapałem rzekła:
- Nie obiela Galuś. Litelki musię mu napisać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz